Na koźle furmanki siedział zasępiony młodzieniec. Konik właśnie pokonywał długie wzniesienie do Kamenickiego Šenova, kiedy woźnica, pociągnąwszy dym z fajki, zapytał:
– A wy którego Palmego jesteście? W Šenovie jest ich na pęczki.
– Tatko jest piekarzem.
Przez chwilę słychać było wyłącznie tupot końskich kopyt.
– Powiadają, żeście byli we Wiedniu i w Pradze. Dawaj opowiadać, młodzieniaszku, coby nam podróż szybciej biegła.
Młodzieniec zmarszczył czoło i chcąc nie chcąc zaczął opowiadać. Rychło okazało się, że z każdym słowem jest mu lżej, postanowił więc nie szczędzić szczegółów.
Jak od małego musiał wstawać przed świtem i pomagać ojcu w piekarni, ponieważ rodzice mieli dziesięcioro dzieci do wykarmienia, jak dobrze szło mu w szkole, jak przynosił tylko dobre oceny, jak po skończeniu szkoły rodzice wysłali go do Českiej Kamenicy, żeby nauczył się zawodu u mistrza paśniczego Klingera i jak później kontynuował naukę u mistrza Schönberga w rodzinnym Kamenickim Šenovie.
– Hm, paśnik, to ci jest poczciwe rzemiosło – mruknął z uznaniem woźnica.
Miał rację – w tamtych czasach paśnicy cieszyli się sporą popularnością, potrafili w delikatny sposób pracować z metalem i wykonać różnego rodzaju ozdoby, spinki, sprzączki, guziki, a nawet klamki. Na północy Czech specjalizowali się jednak głównie w produkcji metalowych komponentów do lamp i żyrandoli.
Elias Palme, bo tak nazywał się młody paśnik, mówił dalej. Opowiadał, jak po zdobyciu świadectwa czeladniczego udał się na praktykę do Pragi, a potem do Wiednia, jak dobrze mu się wiodło, ile tego podpatrzył i czego się przyuczył. Doszedłszy do momentu, gdy będąc w Rakusach otrzymał wezwanie do wojska, posmutniał. Musiał wszystko zostawić i wyruszyć do Pragi. Jednak o wojsku nawet nie chciał słyszeć, tatko czekał na niego w domu jak na zmiłowanie, każda ręka się przyda, a paśnik z doświadczeniem mógł być błogosławieństwem dla rodziny. Zebrał zatem do kupy wszystko co miał oraz to, co udało mu się popożyczać i wykupił się od wojska. Potem jednak nie pozostało mu nic innego, jak wrócić do domu i szybko rozejrzeć się za jakąś pracą.
Koń prychnął i zwolnił kroku. Byli na szczycie wzniesienia, na horyzoncie przed nimi wznosiła się już wieża kościoła. Kamenický Šenov jeszcze spał, świeciło się tylko w piekarni u Palmów. Elias westchnął ciężko. Zaczynać z długami… nie tak to sobie wyobrażał.
Kamenický Šenov był wówczas – czyli pod koniec pierwszej połowy XIX w. – znanym ośrodkiem przemysłu szklarskiego. Tutejsi szklarze od ponad stu pięćdziesięciu lat produkowali wyjątkowe szkło, którego wygląd był bardzo zbliżony do naturalnego kryształu górskiego – nie bez przyczyny nazywano je czeskim kryształem. Z czasem mistrzowie szklarscy nauczyli się polerować i szlifować szkło z taką zręcznością, że rozkładało ono światło w niespotykany dotąd sposób. Szkło to pod postacią małych wytłoczek znalazło zastosowanie przy produkcji coraz bardziej popularnych lamp i żyrandoli. Tutejsi handlarze szkła bogacili się raptownie i budowali wystawne domy.
W czasach, gdy młody Elias wracał do domu, jego rodzinne miasto słynęło już z produkcji żyrandoli. Jakżeby nie – już w 1742 r. w niedalekim Prácheniu paśnik Josef Palme otrzymał pozwolenie na produkcję żyrandoli, rozpoczynając tym samym przemysłową produkcję lamp w Czechach. Jego żyrandole zdobiły m.in. pałac Hof, a książę Eugeniusz Sabaudzki oraz arcyksiężna Maria Elżbieta organizowali pod nimi okazałe przyjęcia. Czeskie lampy zdobione szkłem kryształowym stały się wkrótce ozdobą pałaców i rezydencji od Skandynawii, przez Rosję, Turcję, Hiszpanię i Francję, aż po Holandię.
Paśnik z Práchenia – niebywałe! A do tego Palme, choć zbieżność nazwisk była przypadkowa. Elias od dłuższego czasu nie mógł przestać o tym myśleć. Już podczas nauki zawodu zapoznał się z tajnikami produkcji szklanych ozdób i biżuterii, a w trakcie tułaczki poznał wiele nowości technicznych.
– Pewnego dnia… pewnego dnia będę produkował kryształowe żyrandole, którymi będzie zachwycał się świat! – wypalił tak głośno, że woźnica aż podskoczył na koźle. Furman pokiwał głową, myśląc sobie swoje. Młodym od razu się wydaje, że to właśnie u ich stóp legnie cały świat.
Od powrotu Eliasa minęło kilka lat. Kilka ciężkich lat. Elias znalazł miejsce u mistrza paśniczego Uhlego i, mając w pamięci swoje długi, pracował od rana do wieczora. Był pilny i zdolny. Po czasie zaczęło mu się powodzić na tyle dobrze, że spłacił długi i została mu jeszcze spora sumka na rozpoczęcie własnej działalności. Ojciec był z niego dumny i wspierał go jak tylko mógł – odstąpił mu część chałupy, aby mógł otworzyć warsztat. Wtedy jeszcze nie miał pojęcia, jak daleko jego syn zajdzie.
Elias postawił wszystko na jedną kartę i podążał za swoim snem. Mimo iż produkcja luksusowych żyrandoli i lamp była zadaniem niezwykle trudnym, postanowił spróbować. Czekało go produkowanie szklanych elementów ozdobnych i nośnych, a także metalowych części. Musiał też, jeżeli chciał, aby jego żyrandole były wyjątkowe, zająć się projektowaniem. Rzecz oczywista, że chciał. W 1849 r. zarejestrował własną firmę. Cztery lata później przeniósł warsztat z chałupy ojca do kupionego przez siebie domu w Kamenickim Šenovie. Stopniowo dom modernizował, przebudowywał i rozbudowywał. Wkrótce dołączył do niego jego brat Fritz. Firma prosperowała, rosła, cieszyła się coraz większym rozgłosem, który wkrótce przekroczył granice regionu. Oryginalne żyrandole kryształowe Eliasa Palmego zaczęto wysyłać do wszystkich zakątków świata. W ten oto sposób firma Elias Palme zaczęła zostawiać konkurencję w tyle, a jej produkcja stała się unikatową nawet w tak prestiżowym regionie szklarskim, jakim była Dolina Kryształowa.
Elias Palme był nie tylko zręcznym i pomysłowym rzemieślnikiem. Posiadał również umiejętność zjednywania sobie ludźmi i motywowania ich, a także wyjątkowego dbania o nich. Bardzo szybko wprowadził ubezpieczenie zdrowotne, choć w tamtych czasach nie było ono na porządku dziennym. Wymagał dyscypliny, sam będąc najbardziej zdyscyplinowanym. Zdawał sobie sprawę z tego, że dawanie dobrego przykładu znaczy więcej niż tysiąc nakazów. Najważniejszą zasadą w firmie była absolutna jakość. „Będziemy produkowali tylko tyle, abyśmy mogli osobiście obejrzeć i skontrolować każdy produkt” – zwykł mawiać Elias. Jego talent do udoskonalania organizacji i harmonizacji pracy poszczególnych szklarzy i paśników był niespotykany. Dzięki temu zamówienia dosłownie napływały z całego świata, a niektóre z nich były niezwykle wymagające i niecodzienne. Produkcja rosła, a jakość wciąż pozostawała na tym samym, wysokim poziomie. W tym tkwiła jedna z podstaw rosnącego sukcesu firmy. Kolejne to oryginalny design i nowoczesne wyposażenie. Elias od niepamięci był wielkim zwolennikiem modernizacji i postępu technicznego, pragnął mieć każdą nowość, która pojawiła się w branży. Na przykład już w 1876 r. otworzył jedną z pierwszych w Czechach Północnych szlifierni z napędem parowym.
Sława firmy błyskawicznie rosła, a prestiżowe nagrody nie dały na siebie długo czekać. Pierwsza nadeszła na wystawie światowej w Wiedniu w 1873 r., kolejna piętnaście lat później na wystawie światowej w Barcelonie.
Elias nie był jednak niewolnikiem firmy. Dwa lata po założeniu firmy ożenił się z Johanną, córką malarza szkła i handlarza szkłem. Stopniowo urodziło im się ośmioro dzieci. Elias, jak przystało na tamte czasy, największe nadzieje pokładał w swoich synach. Czas pokazał, że miał rację.
W 1874 r. jako pierwszy rozpoczął pracę w firmie ojca Reinhold, wówczas dwudziestoletni. Jako absolwent technikum w Mittweidzie, który uczył się paśnictwa od ojca, a częściowo też w Berlinie i w Anglii, przejął kierownictwo pracowni przetwórstwa metalowego. Młodszy Franz Friedrich zaczął pracować w firmie ojca o rok później, w wieku zaledwie siedemnastu lat. Miał predyspozycje do bycia handlarzem, Elias bardzo szybko to zauważył. Pozwolił więc synowi podróżować po całej Europie. Franz Friedrich zdobył mnóstwo cennych doświadczeń, a ponieważ wdał się w ojca, zachwycił się również wieloma innowacjami technicznymi, o których opowiedział ojcu od razu po powrocie. Niektóre z nich zostały później wprowadzone do produkcji. Z jego inicjatywy otwarte zostało laboratorium fotograficzne, w którym później przygotowywano katalogi produktów.
Do końca dziewiętnastego stulecia pozostawało już tylko dziesięć lat. Sześćdziesięciotrzyletni Elias Palme wiedział, że jego firma ma potencjał do dalszego rozwoju, choć z trzystoma pracownikami była wówczas największą wytwórnią żyrandoli w całych Austro-Węgrzech. Jego synowie zostali udziałowcami, a do rodzinnego zespołu dołączył jeszcze dwudziestoczteroletni Gustav Adolf, który rozpoczął pracę jako prokurent. Kiedy trzy lata później Elias zachorował, mógł być pewien, że nazwisko Palme pozostanie na szczycie, a jego żyrandole będą dalej zdobywać świat. Czuł, że zbliża się śmierć i spoglądał wstecz na swoje życie. Był zadowolony. Zbudował jedną z najbardziej prestiżowych firm w Europie, wniósł do swojej branży wiele innowacji technicznych i artystycznych, zabezpieczył rodzinę, a także znacząco przyczynił się do rozwoju Kamenickiego Šenova, gdzie przez niemal trzydzieści lat pełnił funkcję radnego. Jego miłość do miasta rodzinnego uwidoczniła się najbardziej po niszczycielskim pożarze, który wybuchł latem 1868 r. Elias Palme nie tylko wybudował nową fabrykę w miejscu spalonej wytwórni, lecz również włączył się w prace nad odbudową całego miasta. Z jego inicjatywy i za jego pieniądze wybudowano też wille dla pracowników – i nie było przypadkiem, że ich okna wychodziły na fabrykę.
W sylwestra 1893 r. padał śnieg. Dzieci ochoczo wybiegały z domów ciągnąc za sobą drewniane sanki, zamiatacze ulic uwijali się od rana, stary rok powoli chylił się ku końcowi. Ku końcowi swego życia chylił się również Elias Palme. Patrzył przez okno. Płatki śniegu gęsto spadające z nieba wyglądały jak kryształowe zawieszki, których przez całe życie używał do produkcji najpiękniejszych żyrandoli świata. Potem zamknął oczy i ruszył w stronę światła. Gdzie indziej mógłby pójść człowiek taki jak on?
Jeżeli życie człowieka ma sens, to jego dzieło nie kończy się wraz ze śmiercią. Drugie pokolenie rodu Eliasa Palmego płynnie kontynuowało dzieło ojca, a renoma firmy, zgodnie z jego nadziejami, nadal rosła. Przedsiębiorstwem kierowali teraz trzej wspólnicy – synowie Eliasa – Reinhold, Franz Friedrich i Gustav Adolf. Ich plany były śmiałe. W ciągu dwóch lat otworzyli filię w Berlinie. Kiedy stara fabryka przestała wystarczać, postanowili wybudować nową, nowoczesną, piękną. Okoliczne miasta zaczęły prześcigać się w ofertach darmowych działek, ale nazwisko Palme było i jest związane z Kamenickim Šenovem. Nowa fabryka nie wyrosła ani w Českiej Kamenicy, ani w Novym Borze, lecz w miejscu zwanym Na Skřivánku na południowo-zachodnim skraju Kamenickiego Šenova.
Była to fabryka tak piękna, że miejscowi zaczęli mówić na nią Pałac lub też Eliáška – druga z nazw pozostała do dziś. Za przepiękną fasadą utrzymaną w duchu secesji ukryte były linie do produkcji szkła, szlifiernia, odlewnia, tokarnia, warsztat paśniczy, lakiernia oraz laboratorium galwaniczne, a także biura oraz sala wystawowa. Budowa trwała tylko pół roku. 1 listopada 1905 r. wszystko było gotowe i produkcja mogła ruszyć.
Firma nadal się rozwija. Na progu nowej republiki, w 1919 r., powstaje zakład filialny w podizerskiej Smržovce – szlifiernia szkła kryształowego oraz rafineria szkła. Elias Palme & Co zatrudnia już pięćset osób, dziesięć lat później ich liczba będzie dwukrotnie większa. Rośnie też prestiż firmy. W 1928 r. z Kamenickiego Šenova do widowni Opery Królewskiej w Rzymie przewieziono największy wówczas żyrandol kryształowy świata o średnicy dziesięciu metrów. W kolejnej dekadzie ekskluzywne zlecenia dosłownie spadają z nieba – firma Palme produkuje żyrandole dla opery La Scala w Mediolanie, dla hotelu Waldorf Astoria w Nowym Jorku, żyrandol kryształowy o wysokości 11 m i szerokości 6 m dla opery w Sydney, dostarcza oświetlenie dla pałacu tureckiego sułtana, dla teatru Albee w Nowym Jorku oraz dla pałacu wolnomularzy w Kopenhadze. W połowie lat trzydziestych firma ma u swych stóp cały świat. A wszystko zaczęło się na koźle furmanki, kiedy młody paśnik Elias wracał do rodzinnego miasta. Wtedy było to tylko marzenie. Dziewięćdziesiąt lat później rzeczywistość dalece je przerosła. Nazwisko Palme jaśniało niczym żyrandole, których nikt na świecie nie umiał wykonać tak, jak szklarze w Kamenickim Šenovie.
Ostatnim prywatnym właścicielem šenovskiej wytwórni żyrandoli był Heinrich Palme nazwany Harrym – wnuk Eliasa, syn Reinholda Palmego. Po wojnie przedsiębiorstwo zostało znacjonalizowane, a większość mieszkańców Sudetów wygnana. Harry’emu, jako cenionemu specjaliście, pozwolono zostać, ale jego żona trafiła do Saksonii. Harry’emu przydzielono mieszkanie w Chřibskiej, aby w tamtejszej szklarni mógł szkolić czeskich pracowników. Robił to wspaniale. Udało mu się nawet uzyskać pozwolenie na powrót żony Elisabeth do Czech. Wykonawszy zadanie w Chřibskiej, żył wraz z żoną w biedzie w Prácheniu. Gdy w 1955 r. umierał, wiedział, że tradycja przetrwa na przekór zawirowaniom wojny i polityki. Że zręczność i kunszt šenovskich szklarzy nie zaniknie. Że marzenie dziadka będzie żyło dalej. Żyje. Do dziś dnia. Również dziś żyrandole kryształowe i inne lampy wysyłane są stąd do wszystkich zakątków świata. I tylko na skrzynie transportowe nikt już nie lepi logo Elias Palme &Co, lecz Preciosa Lighting.